Popatrz na Lusię - Repertuar - Chojnickie Studio Rapsodyczne

Znajdź nas na Facebooku!

Popatrz na Lusię

W obecnym repertuarze
Popatrz na Lusię
Premiera: 9 czerwca 2018 grafika: Tobiasz Grochowski, Olgierd Szopiński
Reżyseria: Grzegorz Szlanga Obsada: Viktoria Szopińska

Nagrody i wyróżnienia:

- nagroda aktorska dla Viktorii Szopińskiej na XIII Ogólnopolskim Festiwalu "Luterek" w Wejherowie 2018

- I nagroda za spektakl "Popatrz na Lusię" na wojewódzkim OKR'ze z awansem do finału ogólnopolskiego 2019

- Nagroda Publiczności za spektakl "Popatrz na Lusię" na wojewódzkim OKR'rze 2019

- Wyróżnienie w finale OKR'u w kat. Teatrów Jednego Aktora Słupsk 2019

- Nagroda Dyrektora Teatru RONDO w Finale Teatrów Jednego Aktora w Słupsku 2019

 

recenzje:

W monodramie występuje Viktoria Szopińska, która od samego początku przykuwa uwagę widowni. W roli dziewczynki, która wpasowuje się w wędzidła wyznaczone jej przez rodziców, wciąż niepewnej, czy jest dostatecznie grzeczna, zdolna, ładna itp., czy spełnia oczekiwania dorosłych – jest po prostu świetna! Symboliczna scena, gdy najpierw daje się ponieść rytmowi i radości tańca, a za chwilę czeka na potwierdzenie, czy aby na pewno nie pomyliła kroków i figur, czy się podoba, mówi wszystko o bohaterce.

Jeśli podporządkowujesz się bez reszty temu, czego chcą od ciebie inni, znikasz – po prostu nie ma ciebie. Ta teza została bardzo dobrze pokazana w spektaklu wyreżyserowanym przez Grzegorza Szlangę. Także dzięki wykorzystaniu komputerowej animacji autorstwa Olgierda SzopińskiegoTobiasza Grochowskiego. Tytułowa Lusia domaga się, by popatrzeć na nią, a nie widzieć w niej projekcję własnych wyobrażeń i pragnień.

Viktoria bardzo ładnie stopniuje lęki i emocje swojej bohaterki. Jest przekonująca, kiedy brak jej pewności siebie, ale też wtedy, gdy buntuje się przeciwko murom, które ją otaczają. Nie boi się bliskiego kontaktu z widzami, patrzy im w oczy. „Zmusza” do zajęcia stanowiska. Spektakl ma być grany w szkołach, potem komentowany z udziałem psychologa. Może to być niezła lekcja dla najmłodszych, którzy przecież wciąż podlegają tresurze i bardzo łatwo mogą zagubić swoje „ja”. Warto dodać, że przedstawienie jest efektem stypendium burmistrza, jakie dostała aktorka Studia.

Maria Eichler

zjawiskowa Viktoria Szopińska jako Lusia, światło odbite swoich rodziców, dziecko bez tożsamości, zależne tylko od tego, czy dostanie pochwałę, czy zostanie zauważone. Monodram w reżyserii Grzegorza Szlangi ogląda się i z ciekawością, i z przyjemnością. Duża w tym zasługa samej aktorki, ale też reżyserskiej inwencji, dobrego zabiegu z zastosowaniem projekcji multimedialnej i wykorzystaniem filmowych wstawek jako części spektaklu.

RECENZJA z ogólnopolskiego festiwalu SAM NA SCENIE - Słupsk 2019 - spektakl "Popatrz na Lusię" 
obsada: Viktoria Szopińska
reżyseria: Grzegorz Szlanga

(...) Kiedy Viktoria w czasie spektaklu spojrzała mi prosto w oczy i zapytała – tato, czy ja jestem twoim słoneczkiem, przeszedł mnie dreszcz. To było przejmujące i wzruszające, zwłaszcza po scenie, w której baletnica poszukuje światła – wyobrażającego wzrok jej matki. A ono uporczywie ucieka.
Tak jak jestem teoretykiem wysiłku fizycznego, tak samo nie mam pojęcia o wychowywaniu dzieci, ale spektakl Viktorii Szopińskiej miał kilka znaczeń – opowiadał o osamotnieniu dziecka, o samotności w tłumie, o poszukiwaniu tożsamości, o rytuale przejścia, o skandalicznym poziomie opieki psychologicznej w Polsce, o indywidualności i chyba o każdym z nas po trosze.
Nie będę ukrywał, że jestem tym spektaklem zachwycony, że niesłychanie podoba mi się Viktoria na scenie – dobra, czytelna dykcja, świetna emisja, plastyka ruchu (zazdroszczę przynajmniej podwójnie, bo sam nigdy nie miałem), a nade wszystko prawda – widać, że mówi o tym, co ją autentycznie dotyka. Jest studentką psychologii i widać jej ogromną wrażliwość na drugiego człowieka.
Nie byłbym sobą, gdybym nie włożył łyżki dziegciu w beczkę miodu. Mam trochę żal za niekonsekwencję w budowaniu postaci – Viktoria płynnie przechodzi z postaci do rozmowy prywatnej. Oczywiście, cieszę się, że aktorka i reżyser spektaklu – Grzegorz Szlanga, nie wątpią w inteligencję widza i nie zaznaczają wielkim, pulsującym wykrzyknikiem miejsca przejścia między postacią a prywatnym byciem, ale może jakieś subtelne zaznaczenie ułatwiałoby orientację w dramaturgii. I zupełnie nie przeszkadza mi dydaktyzm spektaklu. To ważny problem i należy o nim mówić, skoro troszczymy się, żeby nie mieć zawału, może czas najwyższy zatroszczyć się też o kondycję psychiczną. Poza tym, parafrazując Jana Wołka – świat bardzo się zmieni, gdy z młodych gniewnych powstaną starzy wkur**eni.
Gustaw Puchała