Historia Aktorów Studia w OKR - Aktualności - Chojnickie Studio Rapsodyczne

Znajdź nas na Facebooku!

26 Kwi

Historia Aktorów Studia w OKR

Historia Aktorów Studia w OKR

Historia aktorów Studia na OKR'ze

Studio Rapsodyczne dostało taką właśnie nazwę, bo miało być przedłużeniem Studia Henryka Dąbrowskiego, w którym spędzałem każdą wolną chwilę jako student filologii angielskiej. Poznańskie Studio rzadko robiło spektakle, natomiast intensywnie organizowało koncerty poetyckie, a to wymuszało pracę nad poezją i prozą. Mistrzynią Henryka była Irena Jun. Kiedy słyszę panią Irenę słyszę poprzez nią też głos Henryka, jego frazowanie, szerokość tonacyjną, nade wszystko żelazną logikę i „powód” do wypowiadania tekstów. 
Ogólnopolski Konkurs Recytatorski był zawsze bardzo istotnym spotkaniem. Sprawdzał nasze założenia, podpowiadał dalsze kierunki rozwoju, i ostatecznie przywracał prym słowu. Moja percepcja konkursu zmieniła się po tych wszystkich latach uczestniczenia najpierw jako recytator, potem jako instruktor. Obecnie konkurs jest dla mnie przyczynkiem do robienia teatru. Uczy prawidłowego podawania tekstu, myślenia tekstem, stawiania prawidłowego akcentowania logicznego, rozszerza zasięg tonacyjny aktorów, uczy prawdy emocjonalnej i sprawdza ich „głowy” kiedy muszą zbudować „inną” rzeczywistość tylko za pomocą własnego głosu. Ta praca świetnia owocuje potem na scenie. Aktorzy są lepiej przygotowani do pracy scenicznej. Wyczuwają rytmy tekstu, skraca to czas pracy z samym aktorem. Bardzo dużo w ciągu lat uczestniczenia w konkursie nauczyłem się. Każdego roku wracam z nowymi przemyśleniami. 
W ciągu 11 lat istnienia Studia przewinęło się bardzo wielu recytatorów, którzy otrzymywali nagrody na etapie wojewódzkim. Przejście jednak do etapu centralnego to nie lada wyczyn i udaje się garstce. Jury przepuszcza maksymalnie dwie osoby z całego województwa. Udział w Centralnych Spotkaniach to ogromne wyróżnienie. Wystarczy przypomnieć, że co roku w konkursie bierze udział 10 tysięcy osób w całej Polsce (od etapów szkolnych, miejskich, powiatowych, wojewódzkich, aż do centralnych). W jury zasiadają profesorowie z Akademii Teatralnej na czele z „pilnującym” konkursu Lechem Śliwonikiem (byłym rektorem Akademii Teatralnej im Zelwerowicza w Warszawie). 
Pierwszym któremu udała się sztuka przejścia do finału byłem ja. Kilkakrotnie byłem w finale - otrzymałem pierwszą nagrodę, a rok wcześniej trzecią nagrodę. W moim odczuciu lepiej mówiłem kiedy zdobywałem trzecie miejsce. Najmilej jednak wspominam otrzymanie pierwszej nagrody, dlatego, że był to 50. jubileuszowy OKR i w jury zasiadali Bożena Suchocka (dziekan), Lech Śliwonik (rektor), Lech Dąbrowski (reżyser, wykładowca) oraz Tadeusz Malak i Irena Jun (najwięksi aktorzy swojego pokolenia). Mówiło się wtedy 3 teksty (obowiązkowo jeden tekst miał być Mickiewicza). Przygotowywał mnie Henryk Dąbrowski i Henryk wypracował każdy detal, abym wiedział co mówię, a także jak mówię. (Byłem również w finale w kat. teatru jednego aktora w reż. Stanisława Miedziewskiego - 3 nagroda)
Jako instruktor, już we własnym teatrze, pracowałem z własną grupą, początkowo pracując tylko nad słowem. Już w trzecim roku pracy do finału dostały się aż dwie osoby: Marta Kurzak (obecnie aktorka teatru polskiego w Warszawie) oraz Łukasz Sajnaj (w kategorii wywiedzione ze słowa; najbardziej utytułowany i nagradzany aktor Studia). Pamiętam spokój Marty w finale i dojrzałość jej wykonania. Łukasz bardzo się denerwował w finale, tym bardziej, że występował pierwszy. Oboje dostali wyróżnienie. Rok później Łukasz (jako student) dostał się do finału w kat. recytacji. 
Następną osobą, która awansowała do finału była Aleksandra Kania. To było dla nas nowe doświadczenie, bo pierwszy raz robiliśmy monodram (nie do końca wiedząc jak to się robi). Ola świetnie sobie poradziła. Podczas konsultacji ja jako reżyser spektaklu nasłuchałem się jakie błędy ja popełniłem. Bardzo dużo mi to dało. Stałem się uważniejszy i jeszcze więcej zacząłem czytać o teatrze. 
W 2009 Łukasz Sajnaj awansował do finału z drugim monodramem Studia „Bon Voyage”. W finale nie poszło nam jednak zbyt dobrze. Mnie posądzano o chęć zabicia aktora (Ci, którzy widzieli monodram wiedzą o co może chodzić), a także o dłużyzny tekstowe, i nieprecyzyjne operowanie symbolami. Gdyby nie ta porażka pewnie nigdy nie przemyślelibyśmy całego monodramu. Do dziś śmiejemy się z Łukaszem, że gdyby nie porażki, nigdy byśmy się nie rozwinęli. Jesteśmy zbudowani z porażek i o nie mądrzejsi. Spektakl obecnie ma 10 nagród na koncie - i dla Najlepszego Aktora, i dla Najlepszego Reżysera, i nagrody główne. Wszystko tylko dlatego, że otworzyliśmy głowy po finale OKRu. Łukasz jest jedyną osobą w Studiu, która była w finale w trzech kategoriach. 
W 2011 Judyta Tachasiuk zrobiła to, co rok wcześniej nie udało się jej bratu. W finale nie otrzymała nagrody, ale w jej rozwoju to było ważne doświadczenie - nie tylko z powodów czysto artystycznych. 
W 2013 wszystkich zachwycił Dominik Gostomski (obecnie student w Akademii Teatralnej we Wrocławiu), który w finale zdobył 1.nagrodę. W moim odczuciu jeszcze lepiej powiedział wiersz niż prozę, którą zachwycił w finale wojewódzkim profesor Suchocką.  
W 2014 Damian Szmagliński wszedł do finału. Otrzymał wyróżnienie. To, co dla niego było ważne, to fakt, że Irena Jun bardzo mu gratulowała i „kazała” iść do Akademii Teatralnej. Damian skutecznie używa słowa jako dziennikarz. Wykładowczyni na jego uczelni pogratulowała mu świetnego warsztatu.
Dochodzimy do roku 2016… Viktoria Szopińska jest już w finale w kategorii recytacji i ma szanse również dostać się z nagrania spektaklu w kategorii Teatru Jednego Aktora. Trzymajcie kciuki. 
Grzegorz Szlanga